Autorud Online - kupuj tak, jak Ci wygodnie

Samochody elektryczne czy wodorowe? Który kierunek wybierze motoryzacja?

02.01.2020 r.

Elektryczna mobilność to przyszłość?

Od kiedy Volkswagen rozpoczął w Zwickau produkcję modelu ID.3, wkraczając w epokę elektrycznych samochodów, politycy oraz eksperci dyskutują w mediach i na forach społecznościowych o tym, czy decyzja Volkswagena o konsekwentnym rozwijaniu elektrycznej mobilności jest słuszna.

A może największy producent aut w Europie powinien postawić mocniej na alternatywne źródła napędu, zwłaszcza na rozwój ogniw paliwowych wykorzystujących wodór?

Decyzja koncernu Volkswagen jest jednoznaczna: produkując auta na masową skalę, Volkswagen zamierza oferować elektryczne pojazdy szerokiej grupie klientów – i to mimo że dział badań koncernu nadal prowadzi prace nad ogniwem paliwowym.

Przesiadka do aut elektrycznych musi jednak – już choćby po to, by chronić klimat i dotrzymać postanowień Porozumienia Paryskiego – dokonać się na dużą skalę. Już za kilka lat Volkswagen zamierza sprzedawać ponad milion takich aut rocznie.

Wodór nie tak efektywny?

Fakty zdają się potwierdzać, że Volkswagen może mieć rację. Profesor Maximilian Fichtner – zastępca dyrektora Instytutu Helmholtz w Ulm ds. pozyskiwania energii w wyniku procesów elektrochemicznych oraz wybitny ekspert w dziedzinie badań nad wodorem – powiedział gazecie „Wirtschaftswoche”, że bardzo niska efektywność well-to-wheel (od źródła do koła) ogniw paliwowych stosowanych w samochodach osobowych sprawia, że auta czysto elektryczne „są wielokrotnie bardziej ekonomiczne”.

Profesor zauważył także: „Absolutnie nie mam nic przeciwko wodorowi jako substancji pozwalającej magazynować energię. Tyle, że trzeba go stosować tam, gdzie ma to sens, czyli raczej nie w samochodach osobowych, lecz w zastosowaniach stacjonarnych”.

Ten pogląd podziela również profesor Volker Quaschning z Wyższej Szkoły Technicznej i Gospodarczej (HTW) w Berlinie, specjalizujący się w badaniach nad odnawialnymi systemami energetycznymi. Żeby masowo produkować samochody napędzane wodorem, wiele krajów musiałoby importować wodór pochodzący ze źródeł odnawialnych, co w najbliższym czasie nie jest możliwe.

Poza tym z powodu wysokich strat energii, stosowanie wodoru „w sumie i tak byłoby droższe niż korzystanie z aut elektrycznych”. Dlatego pod względem obciążeń dla klimatu obydwa źródła napędu „prawie się nie różnią”.

Profesor Quaschning podsumowuje: najprawdopodobniej wodór będzie wykorzystywany „przede wszystkim w samochodach pokonujących dziennie duże odległości”. „Do zwykłego użytku z dużym prawdopodobieństwem stosowane będą auta elektryczne wyposażone w akumulator. Dla środowiska nie wynikną z tego żadne negatywne skutki”.

Auta spalinowe będą drożeć

Dlaczego kierowcy mieliby się przesiąść do samochodów elektrycznych? Najbardziej prawdopodobne jest, że będzie to proces dwuetapowy: tzw. faza „Push” i następująca po niej faza „Pull”.

W fazie „Push” trwającej od dzisiaj do lat 2023/2025, producenci będą promowali samochody elektryczne. Powodem będzie przede wszystkim konieczność spełnienia ostrych norm dotyczących emisji dwutlenku węgla. Do tego dojdą wysokie początkowe koszty inwestycji.

Obydwa czynniki spowodują, że trzeba będzie stworzyć jakieś formy wspierania zakupu samochodów elektrycznych. W kolejnej fazie, „Pull” – do 2030 roku, a prawdopodobnie do 2035 – samochody elektryczne staną się dla klientów interesującą propozycją także z powodów finansowych.

Będzie tak dlatego, że po wprowadzeniu normy Euro 7 auta z silnikami spalinowymi staną się droższe i zmniejszy się różnica cenowa w stosunku do pojazdów elektrycznych. Zjawisko to zwiększy jeszcze podatek od emisji CO2 (w jakiejkolwiek postaci), który spowoduje dalszy wzrost cen paliw kopalnych.

Jednocześnie wielu klientów skorzysta na tym, że koszty użytkowania elektrycznego auta okażą się mniejsze niż samochodu z silnikiem benzynowym lub Diesla.

Niższe będą również koszty serwisowania – ponieważ samochód elektryczny jest pozbawiony elementów podlegających okresowej wymianie, jak filtry oleju czy paliwa, przeprowadza się mniej przeglądów serwisowych i mniej napraw.

Z badania wynika, że – zależnie od modelu – koszty „paliwa” do samochodu elektrycznego będą rocznie od 400 do 600 euro niższe, a koszty serwisowania – od 200 do 400 euro. Oszczędności rzędu od 600 do 1000 euro w ciągu 12 miesięcy okażą się bardzo atrakcyjne dla każdego użytkownika.

Dietmar Voggenreiter twierdzi: „Nadejdzie czas, i to wkrótce, gdy racjonalne powody spowodują masowe korzystanie z samochodów elektrycznych”.

Do tego dochodzą również sprawy emocjonalne, czyli istniejąca jeszcze dzisiaj obawa przed zbyt małym zasięgiem elektrycznego samochodu oraz fakt, że zasilanie ich akumulatorów trwa zbyt długo. Obydwa zagadnienia, przekonani są autorzy badania, zostaną rozwiązane i przestaną hamować masową przesiadkę do aut elektrycznych jeszcze w fazie „Pull” od roku 2023/2025.

Zasięg auta korzystającego z energii elektrycznej będzie rosnąć, a większa liczba stacji ładowania i punktów zasilania prądem o dużej mocy zmniejszy obawy przed utknięciem w trasie.

Akumulatory górą?

Ogniwo paliwowe ma wiele zalet (zasięg, szybkie tankowanie, brak ciężkich akumulatorów w samochodzie), ale ma jedną zasadniczą wadę – jest stosunkowo mało wydajny, zarówno pod względem efektywności energetycznej, jak i kosztów.

„Żadna gospodarka działająca zgodnie z wymogami zrównoważonego rozwoju nie może sobie pozwolić na to, by wykorzystywać podwójną ilość odnawialnej energii do napędu aut wodorowych, zamiast zużyć ją do zasilania akumulatorów aut elektrycznych” – stwierdza dyrektor badań Dietmar Voggenreiter.

Tylko w zastosowaniach niszowych, w wypadku aut ciężarowych i autobusów, na dalekich dystansach, można by wykorzystywać wodór. Bo w tych zastosowaniach decydującą rolę odgrywają masa akumulatora, zasięg i czas potrzebny do tankowania – a wraz ze wzrostem wydajności akumulatora bardzo zwiększają się jego masa i czas ładowania.

Ponadto stacji tankowania samochodów ciężarowych nie ma tak dużo, dlatego ich przekształcenie w taki sposób, żeby zasilały ciężarówki w wodór nie byłoby aż tak kosztowne.

Co będzie miał z tego użytkownik?

Jasne jest, ze samochody elektryczne zasilane wodorem, w porównaniu z tymi czerpiącymi energię z akumulatorów, będą nie tylko droższe w zakupie, ale też podczas eksploatacji. Podwójna ilość energii początkowej aut wodorowych w porównaniu z tymi z akumulatorem znajdzie odbicie w cenach dla klienta.

Już dzisiaj kierowcy płacą 11 euro za przejechanie 100 km, w przypadku samochodów zasilanych wodorem, i tylko dwa do siedmiu euro za 100 km (zależnie od cen prądu w poszczególnych krajach) w wypadku elektrycznych aut wyposażonych w akumulator.

To zdaje się pokazywać, z jakich samochodów będzie w przyszłości korzystać większość kierowców.

Przyszłość? Witamy!

Chcesz poznać więcej szczegółów?

Zapraszamy do nas!

Dołącz do nas na Facebook i bądź na bieżąco!

U nas zawsze ciekawe informacje i gorące newsy