Autorud Online - kupuj tak, jak Ci wygodnie

Dopłaty do samochodów elektrycznych nie mają sensu?

15.10.2019 r.

Czy Wy też uważacie, że dopłaty do samochodów elektrycznych nie mają sensu?

Dlaczego w ogóle stawiamy tak dziwne pytanie?

Wydawałoby się przecież, że każda finansowa forma wspierania elektromobilności jest wskazana i realnie przyczynia się do rozwoju tego sektora rynku motoryzacyjnego i wpływa na ochronę naszego środowiska naturalnego.

Idealnym takim przykładem jest chociażby Norwegia. Tam, przy rzeczywistej pomocy państwa, sprzedaż samochodów elektrycznych jest wyższa od aut spalinowych.

Kto więc uważa, że jest to pozbawione sensu? Kto jest wstanie wydać tak karkołomną opinię?

Polski Instytut Ekonomiczny! (sic!)

Jak podaje elektrowoz.pl, Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) 10 października,  podczas trwającej konferencji ImpactCEE ogłosił raport z którego wynika, że dopłaty do samochodów elektrycznych dla osób fizycznych pozbawione są całkowicie sensu i nie jest to element kluczowy w procesie podejmowania decyzji o wyborze źródła napędu w kupowanym nowym samochodzie.

Wg PIE, wszelkie finansowe formy wspierania elektromobilności dla osób fizycznych nie powinny mieć miejsca, a pomoc państwa powinna skupić się na wspieraniu sektora publicznego (czytaj: transport publiczny, samorządy, organizacje państwowe, itp.).

Dlaczego?

Najpierw wyjaśnimy czym w ogóle jest Polski Instytut Ekonomiczny. Otóż jest to gospodarczy Think Tank nadzorowany przez Prezesa Rady Ministrów (premiera) i zajmuje się dostarczaniem analiz do realizacji „Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”.

Tłumacząc na nasze: żeby ludziom żyło się lepiej. No to PIE dostarczył właśnie analizę jak zrobić, żeby żyło nam się jeszcze lepiej.

Wg PIE, tu cytujemy: "Co jest najważniejsze dla ekspansji elektromobilności indywidualnej? W początkowej fazie rozwoju rynku kluczowe są pozafinansowe mechanizmy wsparcia dla nabywców aut elektrycznych, takie jak darmowe parkowanie, możliwość jazdy buspasem czy wjazd do stref niskoemisyjnych”.

Ciekawa teoria, wynika z niej, że Polacy są tak bogaci (w przeciwieństwie do biednych Norwegów), że gremialnie rzucą się na wszystkie dostępne samochody elektryczne by tylko móc później jeździć nimi po buspasach.

Tesla, po przeczytaniu tego raportu, prawdopodobnie już zwiększyła swoją produkcję, by tylko móc sprostać popytowi na swe samochody spragnionych jazdy buspasami Polaków.

Mamy też oczywiście rozwinięcie tej tezy wygłoszonej dla Puls Biznesu: „ze względu na strukturę rynku motoryzacyjnego w Polsce, niedostatecznie rozwiniętą infrastrukturę ładowania oraz specyfikę aut elektrycznych oferta sprzedaży e-samochodów jest skierowana do wąskiej grupy odbiorców indywidualnych”.

I tu wreszcie uchwycone jest sedno sprawy. Samochody elektryczne są dla bogaczy, a my (rząd) nie będziemy wspierać okropną klasę wyzyskiwaczy – bogaczy, którym marzy się rodzinny samochód elektryczny poniżej 100 000 zł. Co innego np. wszelkie socjalne programy typu 500+.

Lepiej jest również wspierać np. leśników, by mogli w swoich elektrycznych modelach BMW ekologicznie patrolować lasy. Nie mamy nic do leśników, bo wiemy jak ciężka jest ich codzienna praca, ale każdy kto choć jeden dzień spędził z nimi wie, że potrzebują oni zupełnie innej floty samochodów.

Raport PIE ma jeszcze niezwykle profesjonalne wyliczenia (oparte na modelu Škoda Citigo-e iV) z których wynika, że wystarczy kupić sobie ten model Škody (to nic, że w Polsce nie jest jeszcze znana jej cena) i jeździć nią przez 10 lat, a już po tym okresie wyrównają się koszty użytkowania samochodu elektrycznego z wersją benzynową.

Polski Instytu Ekonomiczny (czytaj: rząd) powie nam czym i jak długo mamy jeździć. Ech, cudowne uczucie, gdy inni trudzą się, żebyśmy sami nie musieli decydować...

Wprawdzie nic nie jest jeszcze przesądzone. Nie wiemy w jakim kształcie zakończą się prace nad ustawą o elektromobilności w Polsce, ale widząc tego typu opracowania boimy się, że nic z tego dobrego nie będzie…

Na potrzeby tego artykułu musimy niestety zmodyfikować nasze hasło, które zawsze brzmiało: "Przyszłość? Witamy!"

 

Dziś brzmi ono:

Przeszłość / teraźniejszość?

Witamy!